środa, 7 sierpnia 2013

Imagine #3

Razem z Justinem byliście szczęśliwą parą. Nie wyobrażałaś sobie, żeby mogło być inaczej. Nadszedł dzień, w którym poszłaś na rutynowe badania do lekarza. Czułaś się świetnie i nie obawiałaś się wyników.
Weszłaś do gabinetu i usiadłaś na krześle. Lekarz nie miał już uśmiechu na twarzy. ,,Czy ja jestem chora?!?'' - pomyślałaś. Po chwili lekarz zaczął:
-Nie będę pani oszukiwał, że wyniki są dobre... bo nie są.
-Jestem na coś chora?
-Tak... przykro mi to mówić, ale ma pani raka. Wiem, że jest pani bardzo młoda i jeszcze całe życie przed panią. A to jest uleczalne. Proszę się nie martwić na zapas. Trzeba mieć nadzieję, że się uda. Że wygra pani z chorobą.
Zbladłaś, przez dłuższy czas siedziałaś na poczekalni myśląc. Byłaś bardzo przestraszona. Bałaś się bardzo. Jak sobie z tym poradzisz? Nie chciałaś powiedzieć o tym nikomu. Lecz wiedziałaś, że muszą wiedzieć. Wiedziałaś, że z tobą będzie coraz gorzej. Wiedziałaś, że zostaniesz na dłuższy czas w szpitalu. Bałaś się, że zostawisz swoich bliskich. Bałaś się śmierci.
Po godzinie wyszłaś ze szpitala i pojechałaś samochodem do domu. Twoje przerażenie zobaczyła mama.
-Coś się stało?Coś nie tak u lekarza?
-Mamo.... ja jestem chora. Mam raka.
Mama cię pocieszyła. Powiedziała, że razem dacie sobie radę. Razem będziecie wierzyć w Twoje wyzdrowienie. Razem będziecie mieli nadzieję.
Justina nie było w domu. Pojechał dać koncert do innego miasta, oddalonego od Ciebie o jakieś 800 km.
A ty dziś wraz z rodzicami musiałaś jechać do kliniki. Podróż będzie długa i męcząca.
Zostawiłaś mu list. Miałaś nadzieję, że przeczyta. Nie chciałaś mu o tym powiedzieć przez telefon. A treść listu była następująca:
,, Chciałabym zatrzymać swe serce, uciszyć Jego bicie. Nie płakać wciąż skrycie, mieć uśmiech na twarzy. Lecz serce płacze, łzy spływają po mojej twarzy. Ból czuję wielki, przytul choć raz. Nie zostawiaj mnie samą wśród fałszywych łudzi, kłamst. Kocham Cię mocniej niż Ci się wydaje, boję się tylko, że Cię zranię, że gdy umrę będziesz cierpiał. Boję się mojej choroby, ale uczucie jest silniejsze. Kocham Cię najmocniej najmocniej na świecie...;*
(Twoje imię)''
Nie wiedziałaś czy Justin to zrozumie.
Mijały kolejne dni. Justin przyjechał do Ciebie i spędzał każdy dzień przy tobie. Nie mogłaś go przekonać, żeby wrócił do domu i odpoczął. Potwierdziło się, że w moim przypadku rak jest nieuleczalny. Nie chciałaś, że widział Cię jak opadasz z sił.
Pewnej nocy nie było go przy tobie. Przypomniały Ci się chwile, których już nie przeżyjesz nigdy więcej.
Czułaś ogromny ból, wiedząc, że nadejdzie taki czas, w którym odejdziesz. Dalej zegar bił, a poprawy brak. Twoje ciało z dnia na dzień straciło blask, mimo, że organizm walczył cały czas.
Nie ważne, że kończy się ci czas. Wiesz, że musisz się pożegnać z życiem. Musisz się pożegnać z nim, z Twoim Justinem. Planowaliście wspólne dni. Mieliście się pobrać. Razem zamieszkać.
Plany pokrzyżowała Twoja choroba. Lecz tak już w życiu bywa. Nie zawsze dostajemy po co chcemy.
Odchodzi szczęśliwa, bo on przy niej jest
Uczucie pomogło jej pokonać strach, walczyć tak
On pod koniec pocałował ją i
szepnął do jej ucha: Zawsze razem, mimo to...

Prawdziwa miłość połączyła ich
Walczyli do końca, choć brakło sił,
ona nie chciała by każdego dnia musiał patrzeć jak upada tak
Pomyśl jaki to był dla nich ból
Wiedząc, że w końcu odejdzie znów
Wiedząc, że w końcu nadejdzie czas
że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal... /Wika